NA SKRÓTY : 85 682 50 26

Wyjazd studyjny w Bieszczady i na Słowację

0

W dniach 14 – 18 września 2007 r., grupa mieszkańców powiatu hajnowskiego i bielskiego przebywała w Bieszczadach i na Słowacji. Uczestnikami wyprawy na pogranicze polsko – słowackie byli przedstawiciele samorządów i stowarzyszeń, reprezentanci niemal wszystkich 10 gmin objętych działaniami Lokalnej Grupy Działania „Puszcza Białowieska”. Celem wyjazdu było przede wszystkim zapoznanie się z działalnością podobnej lokalnej grupy, która funkcjonuje w województwie podkarpackim. Fundacja Bieszczadzka jest organizacją wiodącą obejmuje 10 gmin przy granicy ze Słowacją i Ukrainą. Powstała już kilkanaście miesięcy temu. LGD „Puszcza Białowieska” chciała nawiązać współpracę nie tylko dlatego, żeby zobaczyć jak realizują pracę, ale również żeby elementy ich doświadczeń przenieść do naszego regionu.

bieszczady2007_1.jpg

Wybraliśmy taki region, taką grupę, która ma bardzo podobne problemy – tłumaczy Mirosław Stepaniuk, prezes Lokalnej Grupy Działania „Puszcza Białowieska”. – Jest położona w terenie, gdzie występują mniejszości narodowe, etniczne, czy religijne i jest to region przygraniczny. Chcieliśmy zobaczyć jak realizują współpracę sąsiednią Słowacją. Prowadziliśmy rozmowy które pozwolą nam wystąpić o fundusze, być może norweskie. Wspólnie przygotować wniosek, dotyczący architektury drewnianej, ochrony tradycyjnego budownictwa, wzmocnienia ekonomicznego instytucji czy osób które chciałyby chronić takie budownictwo istniejące, ale również rozwijać nową architekturę w nawiązaniu do tradycyjnych założeń. Dzięki kontaktom, jakie teraz nawiązaliśmy z Bieszczadzką Agencją Rozwoju Regionalnego i podobną agencją rozwoju regionalnego w Svidniku na Słowacji, będzie możliwość nawiązania ekonomicznej współpracy, wypracowania wspólnych programów, które pozwolą nam na wymianę turystów, polecanie regionów przygranicznych jeden drugiemu, po to, aby skierować turystów zagranicznych będących w Bieszczadach, do regionu Puszczy Białowieskiej. I odwrotnie. Chodzi o stworzenie oferty turystycznej, która będzie promować oba regiony równolegle. Aby zatrzymać turystę, który przyjeżdża z dalszej Europy, ale także Niemców, a nawet Amerykanów. Potrzebne są jeszcze regiony pośrednie, graniczące z Ukrainą i Białorusią. Wówczas turysta, który przyjeżdża w zakątek przygraniczny, może podążać tą granicą, mając zapewnioną ciągłość oferty.

Co i jak robią mieszkańcy Bieszczadów i najbliższej Polsce części Słowacji, aby przyciągnąć turystów?

Przede wszystkim nie wstydzą się minionej historii. Ani po polskiej, ani po słowackiej stronie nikt nie zniszczył śladów niedawnej historii. Stoją czołgi radzieckie i niemieckie, pomniki ku czci poległych za władzę ludową. Nawet orzełek na budynku szkoły, powstałej dzięki staraniom stowarzyszenia, nie ma korony na głowie. Nikomu to nie przeszkadza. Nikt nie rozlicza. Wszyscy robią swoje i tyle. 60 lat po akcji „Wisła”, w Bieszczadach nie ma rodowitych mieszkańców. Wygnani już nigdy nie wrócili do swoich domów. Po większość wsi nie ma śladu budynków, ale wśród lasów zdarzają pozostałości drzew owocowych, kwiatów ogrodowych. Tyle po nich zostało. Ale korzenie kultury były mocne. Ci, którzy przyjechali z odległych zakątków Polski i osiedlili się w Bieszczadach, starają się za wszelką cenę odbudować kulturę. Remontują cerkwie łemkowskie, odbudowują domy bojków, zorganizowali Ekomuzeum Trzech Kultur, bo również Żydzi tu mieszkali.

– Nasz produkt turystyczny powinien być wzbogacony elementami innych kultur rusińskich – mówi Eugeniusz Kowalski, skarbnik Lokalnej Grupy Działania „Puszcza Białowieska”. – To byłaby mocna oferta turystyczna w naszym regionie, bo jak na razie imprezy folklorystyczne są monotematyczne, za płaskie. Innych akcentów nie widać, a jak zauważyliśmy na Południu, tamtejszy język jest bardzo podobny do naszego. Po wielu okresach zawieruchy, przesiedleń i stabilizacji od nowa, mimo wszystko ludzie z tamtych regionów nie wrócili na swoją ziemię. Pozostali rozsypani na terenie całej Polski. Łemkowie, czy Bojkowie, mieszkają również na Mazurach, a nawet wśród nas. Na pewno ich kultura byłaby bardziej znana mieszkańcom okolic Puszczy Białowieskiej, gdyśmy zechcieli ją przybliżyć. Potrzebny jest także projekt, który polegałby na odtworzeniu starych pieśni ze śpiewnikiem w formie drukowanej i prezentacji w formie mp3 lub innego nagrania audio. Śpiewnik należałoby szeroko upowszechniać, udostępniać w szkołach, do edukacji regionalnej. Jak dotąd, przejawy pokazywania, że u nas także jest kultura zbliżona do ukraińskiej, czy mniejszości narodowej na pograniczu Bieszczad, Słowacji i Ukrainy, spotykają się z negatywnymi reakcjami i obiorami. Preferowane jest tylko to, co ściśle wiąże się tylko z kulturą białoruską. Niestety, nie wszyscy widzą zagrożenia w schemacie, który się u nas zadomowił, dlatego potrzeba wielu działań reaktywacji wielokulturowości. Pomysł na ekomuzem trzech kultur jest do ściągnięcia. Kultury mogą u nas współistnieć bez żadnych zgrzytów, wystarczy tylko współpracować, a nie sobie szkodzić.

Poszerzyliśmy krąg ludzi, z którymi mamy zamiar współpracować. – podsumowuje Nadzieja Sulima, członek zarządu Lokalnej Grupy Działania „Puszcza Białowieska”. – Poznaliśmy sposoby ich działania, metody pracy, pomysły, które w wielu wypadkach dadzą się zastosować u nas. To podstawowy sukces wyjazdu. Do wykorzystania jest współpraca z innymi organizacjami, pozyskiwanie funduszy. Ciekawym pomysłem jest Ekomuzeum Trzech Kultur oraz wprowadzenie życia do skansenu na Słowacji. Skansen, oprócz funkcji ochronny dóbr, żyje i służy do zabawy i odpoczynku. To ciekawe, że skansen nie jest martwym obiektem. Świetnym pomysłem jest także opracowanie marki roku i nadawanie certyfikatów na produkty regionalne. Forma przyznawania certyfikatu, powołanie społecznej kapituły, jest godna polecenia i naśladowania. To gotowa podpowiedź do zrealizowania w naszych warunkach.

bieszczady2007_2.jpg

– Mnie najbardziej się podobała bieszczadzka kwatera agroturystyczna „Bazyl”, Andrzeja Kusza. Gościnność nie odstaje od naszej, a u siebie chętnie zrobiłabym garncarnię – mówi Luba Charkiewicz, prezes stowarzyszenia agroturystycznego „Żubr”. – Kwiatki z bibułki, to dzieła sztuki, coś niespotykanego. Można by zorganizować warsztaty bibułkarskie u siebie. Marzę także o warsztatach odtwarzania starych wzorów ręczników. Na naszym terenie, w każdym domu było mnóstwo wzorów ręczników i jeszcze one są. Chodzi o to, aby odtworzyć te najstarsze. Jeszcze ludzie mają samodziałowe płótno, więc pomysł jest realny. Jeszcze w tym roku będziemy przeprowadzać kategoryzacje kwater agroturystycznych, ze szczególnym uwzględnieniem wyeksponowania staroci. Chodzi o to, aby nasza tradycja nie zaginęła. Już jesteśmy po dwóch szkoleniach. W tym roku będzie wstępna kategoryzacje 8-12 kwater, a w I kwartale 2008 r. – pozostałych, chętnych kwaterodawców. Dzięki takim działaniom nie zatracimy dziedzictwa kulturowego, bo jeszcze je mamy, ale częściowo w ukryciu, ponieważ jeszcze nie wszyscy przestawili swój umysł, aby być dumnym z naszej kultury i aby ją wyeksponować.

– Pojechałem i oczy mi się otworzyły – stwierdza Marek Chmielewski, prezes koła Polskiego Związku Wędkarskiego w Orli. – Wymieniliśmy doświadczenia, posłuchałem rad innych. Dla mnie bagaż doświadczeń znacznie się zwiększył. Wracam naładowany nową energią, nowymi koncepcjami. Teraz przeleję je na papier w postaci projektów, a potem w działanie. Na pewno pomocna będzie nasza fundacja, czyli LGD „Puszcza Białowieska”. Przede wszystkim bliżej poznałem środowisko hajnowskich działaczy. Dzięki temu stała się możliwa wymiana doświadczeń. Zobaczyłem jak działają na Podkarpaciu i wiele spraw stało się prostszych. Bez fachowej terminologii, a ja jestem prosty facet, lubię konkrety. Zobaczyłem konkrety. Samo to, że dyskutowaliśmy na półoficjalnych spotkaniach, spowodowało szersze przemyślenia. Dotychczas zawężałem koncepcje do działań na krótkich odcinkach, a teraz marzy mi się wielki projekt, który podzielę na małe odcinki. Roboczo będzie się to nazywało „Kraina kiełbia i mańka”. To nazwy ryb, których kiedyś była masa w całej dolinie rzeki Orlanki. Mój dziadek, kowal, pracował do wieczora w kuźni, potem szedł nad rzeczkę i przynosił 3-4 mańki takie do łokcia, po pół kilo. Na skutek przemian cywilizacyjnych typu melioracje, rzeka przepadła i przepadły ryby. Od dwóch lat zaczęliśmy odbudowę. Nie traktowałem tego jako duży program. W poprzednim roku zrobiliśmy porządek na odcinku rzeki, w tym roku także, na kolejnym. Dzięki wyjazdowi dojrzałem do koncepcji szeroko pojętej – wszystkie cieki zrewitalizować, a są takie możliwości, chociażby po trochu każdego roku. Na szczęście Polski Związek Wędkarski jest „za”. Będziemy spiętrzać wodę, więc dlaczego by tam nie miał stanąć młyn wodny? Przecież i tak trzeba zrobić jakąś zastawkę, a to może być podstawa dla młyna wodnego. To już będzie zaczątkiem skansenu.

Podstawowym celem wyjazdu była integracja i poznawanie jak się robi podobne rzeczy u innych, ale przede wszystkim osobiste doświadczenie każdego z nas, członków Lokalnej Grupy Działania „Puszcza Białowieska”, możliwość bezpośredniego zetknięcie się doświadczeniami innych, przenoszenie tego na własne podwórko. W Bieszczady i na Słowację pojechało16 osób, związanych z gminami i organizacjami pozarządowymi. Teraz będą mogły swoje spostrzeżenia przenieść na nasz teren. LGD „Puszcza Białowieska” składa się z 10 gmin, różnych ludzi działających społecznie, ale nie zawsze znających się ze sobą. Podczas pięciodniowego wyjazdu, mogli swobodnie podyskutować, omówić wiele tematów bez ograniczeń czasowych, co na pewno pozwoli sprawniej realizować nasze programy.

– Z tego wychodzą konstruktywne wnioski. Chociażby jak realizować naszą strategię rozwoju regionalnego, co szczególnie uwzględniać przy pisaniu kolejnych wniosków o finansowanie z Leader+ na lata 2007-2013. Dlatego czas spędzony razem i będzie korzystny dla całej naszej Lokalnej Grupy Działania „Puszcza Białowieska” i naszego regionu – dodaje Mirosław Stepaniuk.

Jeszcze w tym roku, LGD „Puszcza Białowieska” planuje wyjazd dotyczący programu odnowy starych sadów, najprawdopodobniej w dolinę dolnej Wisły, gdzie zrealizowano podobny projekt tworzenia lokalnego produktu turystycznego, założono szkółki tradycyjnych odmian. Będzie to propozycja adresowana przede wszystkim do kwaterodawców. Kolejny wyjazd na Suwalszczyznę – teren naszego województwa, równie wielokulturowy jak powiat hajnowski czy bielski.

Autor tekstu: Krystyna Kościewicz

 Wyjazd odbył się w ramach projektu „Kraina Żubra – Zrównoważony rozwój obszarów wiejskich w Regionie Puszczy Białowieskiej w oparciu o walory przyrodnicze i kulturowe” finansowanego w ramach Sektorowego Programu Operacyjnego „Restrukturyzacja i modernizacja sektora żywnościowego oraz rozwój obszarów wiejskich 2004-2006”, Działanie 2.7 „Pilotażowy Program Leader+”.

 

Udostępnij

Skomentuj artykuł